2012/03/12

Więc to jest jego matka.
Ta mała kobieta.
Szerooka sprawczyni.

Łódka, w której przed laty

przypłynął do brzegu.

To z niej się wydobywał

na świat,
na niewieczność.

Rodziecielka mężczyzny,

z którym skaczę przez ogień.

Więc to ona, ta jedyna,

co go sobie nie wybrała
gotowego, zupełnego.

Sama go pochwyciła

w znajomą mi skórę,
przywiązała do kości
ukrytych przede mną.

Sama mu wypatrzyła

jego szare oczy,
jakimi spojrzał na mnie.

Więc to ona, alfa jego.

Dlaczego mi ją pokazał.

Urodzony.

Więc jednak i on urodzony.
Urodzony jak wszyscy.
Jak ja, która umrę.

Syn prawdziwej kobiety.

Przybysz z głębin ciała.
Wędrowiec do omegi.

Narażony

na nieobecność swoją
zewsząd,
w każdej chwili.

A jego głowa

to jest głowa w mur
ustępliwy do czasu.

A jego ruchy

to są uchylenia
od powszechnego wyroku.

Zrozumiałam,

że uszedł już połowę drogi.

Ale mi tego nie powiedział,

nie.

- To maja matka -

powiedział mi tylko.

{Wisława Szymborska / Urodzony}

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz